Mój rok bez kupowania nowych rzeczy
A w zasadzie mój rok bez kupowania niepotrzebnych mi rzeczy. Bo od roku, od listopada 2019 roku, nie kupiłam sobie żadnego dobra luksusowego, niczego, czego bym nie potrzebowała. Sprowadzało się to do wydawania pieniędzy głównie na jedzenie, paliwo i inne dobra pierwszej potrzeby. Jak zorganizowałam sobie to wyzwanie w czasie i jak wygląda niekupowanie w praktyce?
Rok bez kupowania był wyzwaniem
Zainspirowałam się innym wyzwaniem z internetu, mianowicie rokiem bez kupowania nowych ubrań. To niestety nie udało mi się prawie w ogóle, bo musiałam uzupełniać swoją garderobę, ale zmodyfikowałam to wyzwanie tak, aby bardziej pasowało pod moje realne możliwości. Ponieważ od jakiegoś czasu mocno siedziałam już w minimalizmie, postawiłam na niekupowanie niczego. A w zasadzie na powstrzymanie się od kupowania rzeczy, które nie są mi bezwzględnie potrzebne. W ten sposób chciałam też zobaczyć, ile mogę zaoszczędzić, jeśli powstrzymam się od wydatków na zbędne przyjemności czy drobiazgi, które tylko stałyby i się kurzyły.
Czego więc nie kupowałam?
Praktycznie przestałam kupować nowe kosmetyki. Od czasu do czasu uzupełniałam tylko moją pielęgnację. To samo tyczy się ubrań, chociaż jak wspomniałam wyżej, musiałam uzupełnić moje zimowe i letnie ubrania. Nie kupowałam też słodyczy typowo słodkich, takich jak ciasta czy cukierki. Nie kupiłam też zupełnie żadnych artykułów biurowych. Mam całkiem sporo zeszytów i różnego rodzaju długopisów, zanim zaopatrzę się w coś nowego, muszę je całkowicie zużyć. No i oczywiście wszelkiego rodzaju dekoracje, zwłaszcza te sezonowe. Zdecydowanie wolę ozdoby uniwersalne, które dobrze prezentują się cały rok, niezależnie od pory roku czy nadchodzącego święta.
Jak wyszłam na tym finansowo?
Tu trzeba zaznaczyć, że już przed tym wyzwaniem nie wydawałam najwięcej. Moim głównym celem było przekonanie się, czy jestem w stanie żyć bez zakupów. Ale oszczędności są, oczywiście. Na kosmetykach to około 50 zł miesięcznie, na ubraniach 200 zł, na artykułach biurowych 40 zł. Warto takie wyzwanie zastosować właśnie po to, aby przekonać się, ile tak naprawdę wydajemy, nie w przeliczeniu na konkretne wartości, ale w porównaniu z naszymi potrzebami i budżetem domowym. Bo o ile 300 zł miesięcznie może wcale nie wydawać się sporą kwotą, to aż 3 600 złotych rocznie, a to miesięczny koszt utrzymania mojego domu w ruchu.
Warto zaznaczyć, że w gorączkę zakupów możesz wpaść zwłaszcza w większych miastach, takich jak Kielce. A jeżeli chcesz wiedzieć więcej o tej przepięknej miejscowości, sprawdź najlepsze rozrywki w Kielcach na https://halokielce.pl.
Co sądzę o takim wyzwaniu?
To bardzo dobry sposób na sprawdzenie siebie. Ponadto dzięki temu stajemy się bardziej świadomi swoich wydatków i mamy bazę porównawczą. Poleciłabym to wyzwanie wszystkim, którzy chcą zacząć oszczędzać i którzy nie mają do końca pewności, ile kosztuje ich życia, a ile przyjemności. To wyzwanie będzie też ćwiczyło naszą dyscyplinę i świadomość tego, co posiadamy, dlatego idealnie sprawdzi się dla osób, które chcą sprawdzić, czy minimalizm jest odpowiedni dla nich (bo nie jest to styl życia pasujący do każdego). Możemy to wyzwanie zrobić też w ramach dbania o planetę, bo doprowadzamy do produkcji mniejszej ilości odpadów i nie produkujemy plastikowych śmieci.